poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział VI czyli Niby wiadomo ale jednak nie

Wstałam z zamiarem udania się do „mojego” pokoju, bo byłam już zmęczona. Nagle poczułam, że moje stopy odrywają się od ziemi. Wszyscy na mnie spojrzeli. Nagle moje plecy przeszył okropny ból. Wokół mnie zaczął się tworzyć świetlne tornado. Nad moja głową zaś pojawił się symbol pioruna a wokół niego krążyły inne jak np.: trójząb, pochodnia, płomień, Kaduceusz [laska, wokół której był owinięty wąż], lira, sowa, jabłko, morska muszla, włócznia, łuk, głowa klaczy, butelka ewidentnie wina, młot i kowadło, wachlarz pawich piór i skrzydła. Ból w plecach był równie nieprzerwany od samego początku, lecz pomimo to poczułam, że mam jakąś władze. Jak się czuje, że może się poruszać rękoma tak ja miałam takie uczucie na plecach. Spojrzałam przez ramie. Z łopatek wyrastała mi para ogromnych śnieżno białych....Skrzydeł! Wir, który mnie otaczał podnosił się i tak jak na początku sięgał mi do pasa tak teraz podchodził do ramion. Spojrzałam przed siebie. Wszyscy na mnie patrzyli w osłupieniu włączając w to Chejrona. Tyle udało mi się dostrzec zanim wir przesłonił mi widok. Nie czułam nic niezwykłego w jej wnętrzu. Nagle wszystko zniknęło. Moje stopy z powrotem dotknęły ziemi, a wir zniknął. Spojrzałam po sobie. Moje ubrania zmieniły się w tunikę koloru krwi ze złotymi zdobieniami a na nogach miałam staro greckie sandały w kolorze srebrnym. Włosy też miałam inaczej spięte. Nie mogłam zobaczyć, jak, ale czułam, że cos się z nimi zmieniło. Spojrzałam na pozostałych. Oni zaś patrzyli na mnie z wytrzeszczonymi oczami a niektórzy nawet z rozdziawionymi ustami. Nadal panowała cisza. Po chwili jednak odezwał się Chejron.
- Caroline zostałaś uznana. A teraz zakończmy to ognisko. Proszę rozejdźcie się teraz do swoich domków.- Powiedział, po czym sam skierował się do Wielkiego Domu. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Nad moją głowa pojawił się znak pioruna, czyli Zeusa a wokół niego krążyły pozostałe atrybuty bogów z rady 12. Ciekawe. Zostajesz wybrany przez jednego boga, ale i tak widzisz znaki reszty bogów. Bardzo ciekawe. No dobra, ciekawość, ciekawością, ale chciałabym spróbować jak się lata. Boże, jaka ta szata jest nie wygodna! Dobra trudno. Bardzo powoli pierwszy raz machnęłam skrzydłami. Moje stopy na chwilkę oderwały się od ziemi.  Ok., Czyli podstawy opanowane. Machnęłam jeszcze raz, tym razem mocniej. I jeszcze raz i kolejny. Wisiałam już ponad osiem metrów nad ziemią, miarowo poruszając skrzydłami. Dobra to teraz nauczmy się kierować. Wciąż przebierając w powietrzu pochyliłam tułów do przodu. Teraz, gdy machałam skrzydłami jednocześnie leciałam przed siebie. Skręcanie było równie proste, ponieważ wystarczyło odpowiednio przenieść ciężar ciała. Latałam tak z godzinę. Była już ciemna noc, a księżyc wisiał wysoko na niebie, gdy moje stopy znów dotknęły ziemi. Mimo iż latałam bardzo szybko i z wieloma zakrętami czy sztuczkami, ani jedno pasmo włosów nawet się nie poruszyło. Zadziwiające. Dobra nieważne. Nie chciało mi się jeszcze wracać, więc udałam się nad jezioro, które spostrzegłam w głębi lasu. Drepcząc sobie powoli w stronę mojego celu, rozmyślałam nad ostatnimi wypadkami. Gdy doszłam do śmierci mamy znów ogarnął mnie przeraźliwy smutek. Na co dzień czułam lekką melancholię z nią związaną, lecz starałam się ją tłumić i niczego po sobie nie pokazywać, jednak teraz…. Poczułam się tak jakbym dopiero sobie uświadomiła, co się z nią stało. Nawet nie zauważyłam, kiedy po moich policzkach zaczęły lecieć strumienie gorzkich łez. Nagle przestałam mieć ochotę na jakiekolwiek wycieczki. Marzyłam w tym momencie tylko o znalezieniu się w łóżku. Biegłam jak szalona do Wielkiego Domu. Łzy bardzo mi rozmazywały drogę, lecz jakoś dotarłam do werandy. Tam na moje nieszczęście wpadłam na kogoś. Przez to, że miałam rozmazany obraz nie widziałam, kto to. Dla mnie był w tamtej chwili tylko dużą, rozmytą, czarną plamą. Jako urodzona niezdara oczywiście musiałam spaść z tych trzech schodów i walnąć głową o ziemię. Przez chwilę leżałam tak trochę ogłuszona, lecz po chwili ostrożnie podniosłam się do siadu. Postać, na którą wpadłam szybko podeszła do mnie.
- Nic ci nie jest? Mocno walnęłaś.- Usłyszałam czyjś cichy głos tuż nad uchem.  Znałam ten głos.
- T-tak nic mi się nie stało- powiedziałam przez łzy. Nagle poczułam potrzebę bliskości innej osoby. Niewiele myśląc obięłam szyję tej osoby i wtuliłam się w nią. Mimo iż poczułam, że zaskoczyłam tajemniczego osobnika, nie odsunął się a wręcz przeciwnie, przytulił mnie jeszcze bardziej. Siedzieliśmy tak z dobrą godzinę zanim się, jako tako uspokoiłam. Po upływie tego czasu ostrożnie odsunęłam się do nieznajomego. Wreszcie mogłam zobaczyć, kto mnie musiał niańczyć przez ostatnią godzinę.

- Już się lepiej czujesz?- spytał, lecz ja nie mogłam odpowiedzieć, bo nie spodziewałam się że to będzie……

Wiem rozdział króciutki ale jestem na wyjeździe. Dedykuję go Lisie Lis (Marcie), Mizuki Harusawie i Aice'san (Klaudii). Zaprzaszam do komentowania i w ogóle ;) Pozdereczki

3 komentarze:

  1. Na samym początku dziękuje ci bardzo za dedykacje. Rozdział, choć tym razem krótszy bardzo mi się spodobał, strasznie mnie zaciekiwałaś, wiesz? Kim jest ten tajemniczy książe na białym koniu, co? Bawisz się w polsat XD pozdrawiam cię serdecznie i życzę dużo weny♥

    OdpowiedzUsuń
  2. ;-; nie powinnam komentować ale na blogu zapominam co się działo na hangu.
    Tak więc dziękuje za dedykację Milo z twojej strony.
    Jeżeli w tym blogu napiszesz jeszcze że będzie miała swojego "anioła stróża" w postaci lisa to na blogach całkowicie zapomnę a kłótni na hangu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mi się bardzo podobał. Widać, że zależy ci na coraz lepszym pisaniu, ponieważ nie zauważyłam błędów. Co prawda troszkę nie mój styl, ale jednak dużo lepiej ci to wychodzi.
    Hmm.. no cóż... nie mam się do czego przyczepić... Chociaż w sumie mogłabym do niektórych powtórzeń, ale to tak niewiele, że aż wstyd o tym wspominać.
    Także... Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję ukaże się już niedługo.

    OdpowiedzUsuń