sobota, 28 listopada 2015

Rozdział X

- Leżę... - powiedział zaspany, ciekawiło mnie to co on tu robi, i to u mnie w łóżku, plus, zastanawia mnie jakim cudem mnie od tyłu "przytula" skoro mam skrzydła. Po chwili odezwałam się.
- Daj mi wstać....
- Nie chce mi się - mówił zaspanym głosem. Nawet nie mogłam na niego spojrzeć!
- Chce wstać - oburzyłam się i po chwili tylko westchnęłam. "Bez emocji"- Pouczyłam się w duchu.
- Nie -odpowiedział cicho i słyszałam lekkie sapanie, jakby był zmęczony.
- Nico, daj mi wstać. - powiedziałam tym razem stosując się do swojej nowej zasady.
- Nie -nadal nie zabrał ręki, a jak tylko chciałam się podnieść. Przytulił mnie jeszcze mocniej. Czułam się strasznie dziwnie, lecz starałam się to schować
- Nico proszę- Powiedziałam próbując innej taktyki
- Po co.. - westchnął cicho nadal mnie tuląc
- Bo..... muszę do toalety- Znalazłam wymówkę w ostatniej chwili.
- No to masz problem -powiedział znów zaspanym głosem. Chyba za raz go walnę! Stwierdziłam że dam mu jeszcze nacieszyć się mną i leżałam spokojnie kolejne 10 minut. Po krótkim czasie tylko westchnął i odwrócił się do mnie tyłem, puszczając wolno. Wstałam szybko i ogarnęłam się. Gdy byłam już ubrana, uczesana postanowiłam obudzić Nico .
- Hej Nico! Wstawaj!-Spojrzał na mnie pół okiem.
- Po co? - spytał zaspanym głosem, serio chciało mu się spać.
- Śniadanie za chwilkę. Chodź!- Powiedziałam i pociągnęłam go za rękę. Spojrzał na mnie i pozwolił mi się ciągnąć. Wstał od razu, kiedy poczuł że spada. Wyprostował się i łypnął na mnie w przerażający sposób. Spojrzałam mu w oczy.
- Chodź- Powiedziałam i uśmiechnęłam się. Ruszyłam w stronę drzwi ciągnąc go za rękę. Tylko westchnął i pozwolił mi prowadzić. Po drodze założył jeszcze swoje buty, które zostawił w przedsionku. Szedł za mną w milczeniu i poprawiał włosy. Zrezygnowałam totalnie z mojej maski. Muszę okazywać emocje. To silniejsze ode mnie. Kierowaliśmy się w stronę pawilonu jadalnianego. Milczeliśmy. Większość obozowiczów już była na miejscu. Jedli, pili, śmiali się i gadali. Rozstaliśmy się chłopakiem i zjedliśmy nasz ostatni posiłek przed wyprawą. Znowu zjadłam tylko kromkę chleba z serem, choć Annabeth próbowała mnie namówić na więcej bo nie będę miała siły na walkę. Jej trud poszedł na marne. Następnie nasza grupa "wysłańców" zebrała się w chwilę potem przed pawilonem. Dołączył do nas Chejron i ustaliliśmy że spotykamy się za 20 minut by odebrać nasze racje żywnościowe, pieniądze na podróż, złote drachmy, ambrozję i nektar. Poszłam do swojego pokoju i spakowałam plecak na podróż. Znalazły się w nim: 3 obozowe koszulki w kolorach moro i jeszcze dwie pary jeansów. Pościeliłam łóżko by zostawić pokój takim, jakim go zastałam. Weszłam jeszcze do łazienki, zgarnęłam z tam tond "swoje" rzeczy, zapakowałam je i ruszyłam do wyjścia. Pięć minut przed umówionym czasem byłam na miejscu. Oparłam się o jedną z belek podtrzymujących dach pawilonu i zaczęłam sobie nucić "Starset- My demons"
Mayday! Mayday! The ship is slowly sinking.
They think I'm crazy, but they don't know the feeling.
They're all around me, circling like vultures.
They wanna break me and wash away my colors.
Wash away my colors!

Take me high and I'll sing oh
You make everything okay, okay, okay
(okay, okay, okay)
We are one in the same oh
You take all of the pain away, away, away
(away, away, away)
Save me if I become my demons.

* * *

Krótkie wiem ale przynajmniej jest. Następny będzie może jutro może pojutrze. A ja jak zwykle proszę żebyście napisali jak oceniacie :*