- Hej Viki jak leci?
- Normalnie, tylko brat mi się pochorował.
- Ooo to pozdrów go ode mnie. A jak tam było na randce z Tommim?
- Normalnie, tylko brat mi się pochorował.
- Ooo to pozdrów go ode mnie. A jak tam było na randce z Tommim?
Spojrzała na mnie spode łba.
- Nawet nie wspominaj. Ciągle gadał albo o tobie albo o jakimś CS GO czy coś takiego. Jak ty to robisz że tylu chłopaków do ciebie wzdycha?!- Na te słowa delikatnie się zarumieniłam, ale ukryłam to poprawiając sznurówki.
- Nic nie robię. Po prostu nawet
nie wiem, że ktokolwiek do mnie wzdycha. Idę korytarzem, i nic nie robię.
- A ja to niby co robię?- zapytała
z oburzeniem Vika.
- No – nie wiem jak jej to
powiedzieć. Decyduję walnąć prosto z mostu – pindrzysz się. Ciągle się do
wszystkich chłopaków uśmiechasz i zaczepiasz ich. Malujesz się i ubierasz
zgodnie z modą. Ja nie mam nic przeciwko modzie- dodaję szybko bo już widzę że
chce zaprotestować- tylko mam swój własny styl i nie podzielam tych wszystkich
zasad mody.
- Może masz rację? Może nie
powinnam się do WSZYSTKICH uśmiechać. Już wiem! Będę się uśmiechać tylko do
tych którzy mi się podobają.
Kręcę głową z dezaprobatą. Ona
nigdy nie zrozumie o co mi chodzi. Wychodzimy z szatni i idziemy po schodach do
klasy. Już w progu coś mnie tknęło w klasie nikogo nie było. Aaa no tak dziś mamy
w innej klasie pierwszą lekcję. Pff to wszystko przez ten stres. Wchodzimy
piętro wyżej. 8 minut do dzwonka.
- Jak wejdziesz do klasy to się
uważnie rozejrzyj- powiedziała Vika przed drzwiami
- Po co? Znam klasę od polskiego
na pamięć.- mówię zdziwiona.
- A chcesz się przekonać że wszyscy
chłopcy z naszej klasy do ciebie wzdychają? Idź i się przyglądaj.
Wchodzę do klasy. Jak kazała Vika
rozglądam się. Na pierwszy rzut oka nie widzę jakiegoś większego
zainteresowania moją skromną osobą. Aaa druga ławka od końca. Tak Michael i Tommi mi się przyglądają. Viki szepcze m do ucha – A nie mówiłam.-lekko kiwam
głową że ok miałaś rację i obdarzam chłopaków promiennym uśmiechem. Za naszymi
plecami rozlega się okrzyk.
- Caroline mam dla ciebie świetną
wiadomość! Mama się zgodziła mogę do ciebie pojechać.
- John no to fantastycznie
pomożesz mi w matmie dobrze? O i pokarze ci mój nowy obraz! Tylko kiedy możesz
do mnie wpaść?
- Mama powiedziała że nawet zaraz
po szkole tylko jest jeden warunek.
- Jaki?
- Musimy odrobić prace domową.
- To da się zrobić. Tylko jak się
tam dostaniemy we dwoje? Już wiem pojedziesz ze mną na Błękitnym. Mam nadzieję
że nie boisz się koni?
- Nie no pewnie że nie. Ale nigdy
nie jeździłem konno. Nawet nigdy nie siedziałem na koniu.
- Spoko damy radę.
Rozmowę przerwał nam dzwonek. Jeszcze
pięć minut czekaliśmy na nauczycielkę. Gdy drzwi się otworzyły już wiedziałam że
mamy kłopoty.